FoilForum.pl
https://www.foilforum.pl/

1 powód, dlaczego każdy wingfoiler powinien mieć parawinga!
https://www.foilforum.pl/viewtopic.php?f=12&t=2567
Strona 1 z 1

Autor:  czareka [ 09 lip 2025, 20:25 ]
Tytuł:  1 powód, dlaczego każdy wingfoiler powinien mieć parawinga!

Nie tylko mieć, ale i umieć na nim polecieć.

Na YouTubie, Instagramie czy Facebooku często widzę filmiki w stylu „7 powodów, dla których...”, „5 przyczyn, że...”. Nie chodzi tylko o to, że dobrze się klikają – choć to też – ale chyba rzeczywiście lepiej się tak wypozycjonować. Mimo to jeszcze nie widziałem argumentu, który właśnie chyba sam odkryłem.

Jeszcze zanim pojawił się wing, myślałem często: co, jeśli coś pójdzie nie tak? Taka sytuacja może spotkać każdego. Mnie też się prawie przydarzyła.

W Corralejo często wypływam na wingu aż pod wyspę Lobos. Czasem z kumplem, ale po chwili każdy jedzie w swoją stronę. Dzielą nas setki metrów, spore fale. Na foilu, jak się już trochę potrafi, można się rozglądać – ale wystarczy chwila dekoncentracji i leżysz w wodzie. Zwłaszcza w falach. Niejeden raz, szukając wzrokiem kumpla, wpadłem do wody.

W kajcie to mniej groźne – latawiec zazwyczaj spada daleko od deski. Na wingfoilu można natomiast bardzo łatwo uderzyć wingiem o foila. Mnie się to przydarzyło właśnie w okolicach Los Lobos. Wpadłem do wody, rozglądając się. Miałem 4m winga, wiatr trochę osłabł, ledwo się napompowałem.

Lecę w stronę Corralejo, ale coś mi nie gra – jazda jakaś dziwna. Myślę, czy już tak zupełnie zdycha? Trochę podostrzyłem i nagle... słyszę szelest, jak chorągiewka. Rozglądam się – nic. Patrzę w górę – i widzę: poszycie rozcięte, dalej się rwie. Odpadam od wiatru, otwieram lekko winga. Gdybym to zobaczył przed startem, miałbym stracha pompować się na wodzie. Na szczęście nie widziałem. Mogło być gorzej – mógłbym trafić w tubę. Na jeziorze już się to kiedyś mi zdarzyło.

Inna sytuacja – Majanicho. Urwało mi winga z leasha. Też 4.0. Drugi przypadek w ciągu dwóch miesięcy. Zdarzyć się może każdemu.

Na szczęście wtedy byłem blisko brzegu – jakieś 1000 m. Ale wiatr był cross-off, kierunek gdzieś na... Północną Amerykę, mniej więcej w stronę półwyspu Labrador :-)

Do czego zmierzam: każdy spadochroniarz ma zapasowy spadochron. Gdy coś pójdzie nie tak – odpala drugi. W wingfoilu podobną funkcję może pełnić parawing.

Warto mieć ze sobą coś takiego. Dzięki stash beltowi (czyli pasowi z torbą na parawinga) da się go łatwo zabrać. Parawing waży kilkaset gramów. A torba służy też jako trapez do winga lub parawinga – warto ją mieć, nawet bez awarii.

W razie problemów z wingiem – mamy szansę wrócić do brzegu. Możemy odpalić parawinga i spokojnie lecieć. A jeśli wiatr siądzie, po prostu się „dragować” – położyć na desce i odpalić parawinga. Może nie ostro na wiatr, ale choćby półwiatrem. Do tego – wystający z wody pomarańczowy parawing to świetna flara. Łatwiej nas zobaczyć, ktoś szybciej zareaguje.

Wiatr między Corralejo a Lobos wieje wzdłuż wyspy – nijak byłoby dopłynąć do brzegu. Nie wiem, czy ktoś by mnie w ogóle zauważył. Warunki tego dnia były takie, że niewielu w ogóle wychodziło na wodę.

Dlatego uważam, że parawing powinien być obowiązkowym elementem każdego wingfoilera. Może się okazać ostatnią deską ratunku. Serio. Polecam! Przy okazji dobry argument sprzedażowy :-)

Ciekawe, czy ktoś już poruszył ten temat? Czy może jestem pierwszy? :-)

Obrazek

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/