Po Windsurfingu, Kitesurfingu, Kitefoilu przyszedł czas lizać rany po Wingfoilu. I muszę powiedzieć, że należą chyba do najdotkliwszych. Nie wiem, czy to z powodu wieku

Czy rodzaju rodzaju sportu, ale Wingfoil daje się we znaki.
Dzięki temu, że wcześniej miałem okazję polatać na Kitefoilu to ominęło mnie sporo przygód z samym foilem. Czyli nie miałem okazji pociąć się foilem. To mnie ominęło.
Typowe urazy jakie zaobserwowałem na razie na Wingfoilu to:
1. Tzw.
łokieć marynarza - rozwalone torebki stawowe w łokciach. Skaleczenie powstaje w momencie podciągania się na deskę podpierając się o nią łokciami. Odradzam taki sposób. Można inaczej. Nabawiłem się tego, bo miałem za małą deskę na pierwszej sesji.
2.
Pstrykające palce. Po sesji na drugi dzień z rana nie można rozwinąć niektórych palców. Trzeba sobie pomagać. Na razie nie jest to jeszcze, aż takie mocne zjawisko u mnie i zacząłem stosować ćwiczenia na palce u dłoni, ale u niektórych kolegów trzeba było to leczyć zabiegiem chirurgicznym. Palce u dłoni są chyba najbardziej narażone na przeciążenia. Dużo bardziej jak w przypadku WS, KS, KF. Na pewno warto latać w trapezie choćby po to, żeby odciążyć właśnie palce.
Dalsze urazy jeszcze nieznane

Może ktoś inny ma już jakieś doświadczenie i chciałby się nim podzielić.
