Prosi na gwałtu rety przechodzą na samoróbki lub ledworóbki węglowe.
Pojawiło się parę firm specjalizujących w produkcji lekkich barów race.
Sceptycznie podchodziłem do tematu a po roku obserwacji i wysłuchaniu "true story" paru zawodników mogę napisać, że nie warto się jarać.
Na dłuższą chwilę.
Może kiedyś zobaczymy lepsze i trwalsze konstrukcje.
Nie widzę zalet poza wagą co może być ważne jak ktoś zabiera do samolotu 3-5 barów.
Widzę za to parę wad:
- łamią się na potęgę
- są źle zaprojektowane
- mało praktyczne przy zwijaniu linek
- sztywne końcówki wybijają zęby, oczy, dziurawią deski
- brak owijki na drążku może być irytujące dla dłoni.
Na grupie race pojawiła się ankieta a pod nią najlepiej oddający sytuację komentarz Will Cyra:
a carbon bar will never win you a race, but it can certainly lose one for ya Nic dodać, nic ująć i rekord lajków
Osobiście przerobiłem ze dwa tuziny barów.
Nie do pobicia jest drążek Cabrinhy sprzed 4-8 lat. Ten bez pływaków (czerwono-czarny lub biało-czarny).
Banalnie prosta konstrukcja, miękkie końcówki, betonowa trwałość. Nie do zajechania.
Do tej pory używam te pierwsze modele bodajże z 2011.
Po co Cabrinha wprowadziła teraz te wielkie pływaki?!
To samo Ozone i Flysurfer. Wygląda to źle