Zachecony przez Bracuru chce podzielic sie wrazeniami z moich pierwszych 30 godzin na skrzydle.
Sprzet: Miecz (maszt jak kto woli): Moses Silente + Skrzydlo free ride FR 425
Deska: Bracuru (dedykowana do foila)
Wybierajac sie na pazdziernikowy wyjazd do Egiptu szukalem spotu z plaska woda na tyle gleboka zeby dalo sie plywac na foilu. Znalazlem go w Nabq Bay. Na google earth wygladalo ze tamtejsza laguna ma posrodku gleboki basen o srednicy 400 m. Wyslalem maila do chlopakow z miejscowej bazy kitowej Kite Junkies. Odpowiedz nie byla zachecajaca, gdyz odpisali, ze jak dotad tylko jedna osoba probowala tam plywac na foilu ale go polamala

. Ale potwierdzili ze faktycznie woda posrodku laguny ma kilka metrow glebokosci. Postanowilem zaryzykowac.
Sprzet dotarl do mnie w dniu wyjazdu, tak wiec wyjezdzalem nia majac zadnego doswiadczenia z foilem.
W pierwszy dzien oplywalem lagune na TT zeby obadac jak daleko siega gleboka woda, czy nie ma jakis niespodzianek, I czy dobrze widac wyplycenia. Drugiego dnia wyruszylem na wode z foilem. Zeby dostac sie do glebokiej wody trzeba przejsc okolo 100m. Pierwsze 15 minut na desce staralem sie balansowac tak zeby deska plynela po wodzie a nie wychodzila w powietrze. Po kilku glebach w pierwszych minutach zaczalem dosc swobodnie plywac utrzymujac deske na wodzie. Mimo dosc slabego wiatru I deski w pelnym zanurzeniu nie bylo problemu z utrzymywaniem wysokosci, tak wiec ani razu nie musialem dralowac na piechote pod wiatr. Po 15 minutach zaczalem probowac kaczkowac tzn probowac obciazac tyl deski az zaczynala wychodzic w powietrze I od razu obciazac przod, zeby wrocila na wode. Znow zaliczylem pare gleb ale po pol godzinie plywania udawalo mi sie juz robic kilku metrowe lewitacje z powrotem na wode. Po godzinie wychodzily mi juz 50 metrowe lewitacje (najczesciej zakonczone gleba). Pod koniec pierwszego dnia, po 3 godzinach plywania pierwszy raz przeplynalem w lewitacji cala szerokosc glebokiego basenu, czyli okolo 400m.
Plaska woda bardzo pomagala w opanowaniu deski. Oczywiscie pierwszego dnia zaliczylem wiele upadkow ale w cieplej wodzie nawet upadki to przyjemnosc. Free ridowe skrzydlo jakiego uzywalem pozwala na lewitacje przy stosunkowo malych predkosciach, tak wiec staralem sie nie rozpedzac za mocno, co sprawialo, ze gleby nie byly bolesne.
Niestety pierwszy dzien nie obyl sie bez strat. Przekonalem sie jak ostre jest skrzydlo. W czasie plywania podplywajac do deski zawadzilem o skrzydlo golenia. Wydawalo mi sie, ze to zwykle pukniecie, w ogole nie czulem bolu. Na ladzie okazalo sie jednak ze na goleni mam 3cm ciecie nadajace sie do szycia. Od tamtej pory zawsze podplywalem do deski lezac w wodzie z nogami z tylu. Dopiero po przekreceniu deski w wodzie tak ze skrzydlo bylo poziomo z dala ode mnie, spuszczalem nogi na dol.
Przez dwa tygodnie pobytu plywalem 13 dni. 3 razy bylem w lagunie zupelnie sam, plywajac w wietrze 8-10 wezlow z 13m latawcem.
Pod koniec pobytu I okolo 30 godzin na foilu nie sprawialo mi juz problemu wchodzenie w lewitacje I utrzymywanie jej ( choc wciaz musze sie koncentrowac, bo jak sie zaczynam za bardzo rozgladac to skrzydlo wychodzi mi na powierzchnie I zaliczam glebe). Od drugiego dnia cwiczylem tez zwroty. Pod koniec wyjazdu przy zanurzonym skrzydle I desce na wodzie wychodzilo mi juz okolo 90% zwrotow z wiatrem I 50% zwrotow na wiatr (z back flipem). W pelnej piance I na falach na pewno bedzie duzo trudniej, ale od czegos trzeba zaczac.
Po pierwszych dniach zauwazylem dwa bledy ktore mi utrudnialy nauke na poczadku. Pierwszy to strapy zamocowane za bardzo z przodu deski. Wyczytalem, ze to pomaga zachowac balans i przeciwdziala wystrzeliwaniu skrzydla z wody. Moze to I prawda, ale w moim przypadku plynac w lewitacji I obciazajac deske z tylu musialem plynac na zgietej tylnej nodze, co powodowalo, ze miesnie po kilkudziesieciu sekundach zaczynaly piec. Po przekreceniu przednich strapow do tylu problem znikl I moglem plywac w nie meczacej miesni pozycji.
Drugi blad to probowanie wejsc w lewitacje bez uprzedniego rozpedzenia skrzydla z deska w wodzie.
Podsumowujac, po dwoch tygodniach na wodzie moge smialo stwierdzic, ze zarazilem sie foilem. Wspaniale jest uczucie wchodzenia w lewitacje. Przypomina mi to moment kiedy samolot odrywa sie od pasa startowego I wzbija w powietrze. Super jest mozliwosc zmieniania wysokosci nad woda. Katy plywania na wiatr sa nie do osiagniecia na TT. No I plywanie przy slabych wiatrach. Do kiedy wialo na tyle ze latawiec utrzymywal sie w powietrzu, nie bylo problemu z plywaniem bez tracenia wysokosci.
Jesli chodzi o sam spot to byl strzal w dziesiatke. Plaska I cieplutka woda bardzo ulatwiala nauke. 400 m glebokiej wody spokojnie wystarczylo zeby sie rozpedzic. Przejrzysta woda pozwalala z daleka dostrzec wyplycenia. Trzeba bylo tylko uwazac zeby nie rozjechac plywajacych po lagunie zolwi. Obsluga w Kite Junkies bardzo pomocna I godna polecenia. A przede wszystkim wszyscy kajciarze trzymali sie rejonow z plytka woda, tak wiec caly gleboki basen mialem przez wiekszosc czasu wylacznie dla siebie I nie musialem uwazac na innych, co pomagalo skoncentrowac sie na opanowaniu skrzydla.