14 listopada. Na wodzie o 1310. Wiatr W 17-12kts, gasnący i lekko odkręcający do SW wg prognoz po 1700. Soul 15m na 12m linkach. Deska Hover 55 nówka. Hydroskrzydło Moses Comet 2018.
Super sesyjka:

O 1450 robię skok i widzę, że będzie złe lądowanie. Wykopuję deskę spod nóg w powietrzu i ląduję z 5m od deski.
Nie dokręcam downloopa i latawiec ląduje w wodzie w dość niefortunnej pozycji.
Myślę, że zaraz go odpalę. Niestety tip latawca zagiął się i chyba nabrał wody.
Szarpię linki aby poderwać tipa. Deska dryfuje obok i myślę, że zajmie mi parę minut i dogonię deskę.
jestem 400m od brzegu na wysokości tarasu widokowego w Grzybowie.
Deska dryfuje szybciej niż ja i zmierza wyraźnie w stronę brzegu.
Jestem niezdecydowany i za późno podejmuję decyzję aby jednak łapać deskę a potem odpalać.
Deska jest ode mnie ze 20 metrów i niestety 12 metrowe linki nie pozwalają mi do nie dopłynąć.
Trudno. Już wiem że będzie długie dryfowanie jeśli nie odpalę.
Zwijam linki na bar, dopływam do latawca i układam sobie tipa w pozycji do restartu.
Rozwijam linki i okazuje się, że uprząż się poplątała mocno. Wracam do uprzęży i bezskutecznie próbuję ją rozplątać.
Już wiem że nici z odpalanie. Zwijam ponownie bar i latawiec i płynę do brzegu.
W sumie zajęło to około 25 minut. deska powinna być już na brzegu.
Takie dryfowanie zdarza się nam często.
Na plaży widzę tylko 3, 4 osoby.
Mam nadzieję, że nie zadzwonią po SAR.
jestem 350 metrów od brzegu. Zakładam, że mam około 30 minut płynięcia wpław.
Przepływam pierwszą rewę. Do brzegu mam fizycznie 50 metrów. Widzę SAR wypływający z Kołobrzegu.
Na brzegu obserwują mnie 4 osoby.
Chłopaki dopływają do mnie jak stoję na drugiej rewie.
Próbują wyciągnąć latawiec na RIBa. Nie ma to sensu bo mam tonę wody w latawcu i boję się, że porwiemy latawiec.
Pytam ich czy widzieli deskę. Nie.
Dziękuję Pawłowi i Grześkowi, którzy odwołują wezwanie.
Proszę ich o rozejrzenie się za deską w drodze powrotnej.
Przechodzę na plażę. Nie widzę deski.
Jedna starsza para mówi, że to oni zgłosili wypadek.
dziękuję im i pytam o deskę. Nic nie widzieli i obiecują dać znać jak ją zobaczą podczas spaceru do Kołobrzegu.
Jest godzina 1600. Godzina do ciemności.
Zostawiam latawiec na plaży i ustawiam tak aby zeszła z niego woda.
Wiem, że przy tym stanie zafalowania deska nie może wypłynąć na brzeg i zatrzyma się na 3 rewie - 10-15m od plaży.
Grzeję spacerkiem w stronę Kołobrzegu.
Robię 1km i stwierdzam, że deskę musiał ktoś zabrać.
Wracam, zwijam latawiec, dochodzę do punktu startu, wykopuję wcześniej zakopany plecak i drepcze do domu.
W międzyczasie dzwonię do Pawła z SARu. Nic nie widzieli.
Sympatyczna starsza para przesyła mi smsa: echo.

Przebieram się w domu, biorę latarkę i jadę na Jedności chcąc wykluczyć że deska wylądowała 3km dalej na falochronie portu.
mało realne ale chce mieć pewność bo w nocy wiatr odkręca do S i wieje z tego kierunku przez 2 dni. Jeśli jej nie znajde teraz to popłynie solo na Bornholm beze mnie.
Tego bym jej nie wybaczył
Robię 3km spacer po plaży. Nic.
Wracam podłamany do domu. jest godzina 2000.
jestem wyczerpany ale za to dostaję odznakę od Garmina Connect za zrobienie 20 tysięcy króków

Analizuję zapisy gps i jestem przekonany, że deska lądowała na wysokości dużej wydmy czyli 800 metrów od miejsca jej zgubienia:

Śpi mi się byle jak.
Budzę się o 0500. Nie mogę dłużej spać.
Chcę jeszcze raz zaliczyć długi spacer od Grzybowa do portu.
Sprawdzam wschód słońca i muszę czekać 2,5 godziny. Załamka.
Jestem na plaży o 0730. Jasno ale jest mgła. Lipa.
Przechodzę nawet na plaże wojskową i zaliczam zachodni falochron portu.
Jestem na 100% pewien że deskę ktoś zabrał nie widząc mnie w dryfie.
Wracam do domu, robię ogłoszenie, rozsyłam do lokalnej prasy i wrzucam na fejsa.
Odpowiedź prasy jest rewelacyjna. Po paru minutach już wrzucają na swoje fejsbuki.
Paweł z SAR dzwoni do mnie o 1115 i mówi że jest deska. Znalazł ją pan spacerujący po plaży.
Nie widzi mnie w morzu. Zabiera do samochodu ale nie może w żaden sposób zapakować. Dzwoni po kolegę z większym busem.
Szuka sposobu na znalezienie mnie. Następnego poranka nie ma już wątpliwości.
Kontaktujemy się i historia kończy się szczęśliwie!
Przekazuję znaleźne i wszyscy happy
Byłem przekonany, że hydroskrzydło będzie poobijane od transportu przez niekajciarza.
Ależ skąd! Żadnej ryski.
Dziś umieszczam dodatkowy element na mojej desce haha:


Miejsce faktycznego lądowania deski. Tak jak przypuszczałem deska kotwiczy się na trzeciej rewie.
Znalazca wyciąga ją z wody!
Akcja na fejsie:https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =3&theater
Tracking:
https://connect.garmin.com/modern/activity/3160869295