Zdecydowanie, jaskrawa koszulka to podstawa. Zawsze proszę też shaperów desek, żeby malowali je na jaskrawy pomarańcz. To najlepiej zauważalny kolor przez człowieka (dlatego używa się go np. do kamizelek dla drogowców) i co ważne, nie zlewa się z kolorem morza ani oceanu.
Telefon też może się przydać, ale pamiętam, że Bracuru kiedyś pisał, że już dwa czy trzy kilometry od brzegu nie ma połączenia.
Z drugiej strony, mój PIXEL 9 PRO ma połączenie satelitarne. Nie działa to w każdym regionie, ale przynajmniej działa na Fuerteventurze i w okolicach. Można nim wysłać tekstową wiadomość SOS. Podobno nowy Garmin Fenix 8 LTE ma też taką funkcję. Ze smartfonem jest problem taki, że trudno go obsłużyć w wodzie. Ale lepiej go mieć, niż go potrzebować. Fenix ma fizyczne przyciski i można nim łatwo wybrać zapisany numer telefonu. Muszę sprawdzić te Fenixy.
Inne smartwatche radzą sobie gorzej, bo przeważnie mają zablokowany ekran, a mikrofon do wydawania komend głosowych jest zalany wodą. Ale i tak lepiej mieć niż nie mieć. Na pewno przydałyby się też takie kolorowe race, które po wystrzeleniu dobrze widać z daleka. Ważą kilkadziesiąt gramów, więc to nie jest duży ciężar.