Zaorane wczoraj 

Teraz kolejny hymn pochwalny! Wczoraj wiało do 20kts. Fala na morzu do 2,5m. Duży parodniowy rozkołys ze sporym czopem.
Pływałem z Adamem (Przemek nie mógł). 
Zrobiliśmy spływ do i z Kołobrzegu gdzie Adam przymierzał się do sztagów w lewitacji. 
O czym ma być hymn? Ano o Adasiu i Przemku. 
Wczoraj przecierałem oczy ze zdumienia widząc jak Adaś sobie radzi w tych warunkach. 
Rufy w lewitacji  
 Downwind na pełnej pycie  
 A chyba najbardziej podobała mi się jego jazda na wiatr. Adaś wrócił do Grzybowa 
suchą deską (raz tylko przytopił). 
Magiczny moment jechać za plecami rajdera i podziwiać jego w takich warunach (wyszło dawno nie widziane słońce - Bałtyk nabrał stalowo-niebieskich kolorów). Przecinał te wały fali z taką łatwością  
 Jeszcze rok temu chłopaki nie myśleliby o hydroskrzydle przy tym wietrze. Teraz FULL CONTROL i wręcz widoczna radość!
Myślałem do niedawna, że sam zostanę chorobliwie zauroczony foilboardingiem. 
Teraz widzę, że ta nieuleczalna choroba jest wirusowa. 
Jeszcze jedno spostrzeżenie - ich postępy wynikają z dwóch faktów: 
- hektogodziny na wodzie
- wspólne pływanie. 
Myślę, że ten drugi fakt jest kluczowy do rozwoju foil. 
Widzę jak chłopaki motywują się i nakręcają. Co pływanie to nowy plan. 
Jednocześnie czuć rywalizację między nimi. 
"Kto będzie dziś lepszy" - widać to w ich oczach. 
Jak Przemek rozciął sobie piętę o szkło w Resku i miał 7 szwów to zalecono mu suszyć stopę przez 10 dni. 
Jak myślicie kiedy pojawił się na wodzie? 
... następnego dnia. Stopa w bucie i do tego chyba dwa kilometry ducktape na bucie 
 Nie omieszkałem powiedzieć mu o ciężkim skrzywieniu psychicznym. On na to: szkoda czasu na lizanie ran a sól tylko pomoże 
  Także jeśli czytasz to a pływasz sam na foilu - moja rada - zaraź innych i pływajcie razem. Postęp gwarantowany.
Poza tym zawsze będzie bezpieczniej.