Najgorszą kontuzję na foilu w karierze miałem spowodowaną nie foilem a deską.
Rozcięte usta i 6 szwów - podczas nauki w Tajlandii zimą 2013.
Czemu rozcięte? Upadłem zostawiając deskę z tyłu. Odwróciłem się i dostałem w pycho doganiającą deską która rozcięła mi papuchę swoją ostrą krawędzią.
Deska Moses z 2012. Po tamtej przygodzie udało mi się przekonać Mosesa, że deska nie może mieć ostrych krawędzi.
Nie kumam czemu nadal takie deski powstają.
Przecież wystarczy tylko przeszlifować krawędź.
PS. Od moich desek mam sinika i i guzy. Nigdy rozcięcia.
W kasku pływałem ale nie pływam. Powinienem ale jak to klasyk mówi "nie chcem".
