Zwiększysz stance o 10-15cm to poczujesz większą kontrolę i stabilizację przy duzych prędkościach dzięki czemu na bańkę mocno poprawisz swoje rekordy.
Wstawienie szyn jest raczej proste. Robi to się od dna. Panel z skrzynkami dokleja się do pokładu od środka a potem wszystko laminuje.
Oczywiście deska jest malowana. Jak zdobędziesz kod koloru dna to Wiktor pokryje wstawkę takim samym kolorem.
Będzie to widoczne ale nie rażące no chyba że ktoś jest pedantycznym detalistą.
Niestety nie mam zdjęć swojej T2- pod ręką ale mogę mieć za 2 tygodnie to przypomnij mi.
Wszystkie odbiorniki gps robią błędy w odczytach sygnału i nie sądzę, aby kiedykolwiek przestały.
Dlatego nie ma co się ekscytować ich odczytami dopóki nie podda się zapisu weryfikacji.
Oczywiście najlepsze odbiorniki dla cywilów będą w stanie odebrać słabszy sygnał radiowy z satelitów, z mniejszej ich ilości, gorszej ich konfiguracji i co ważne wykrywać samemu błędy, korygować je czy korzystać z dead reckoningu niż te najtańsze osiągalne za cenę średniego wina.
Te lepsze będą w stanie na żywo pokazać bardzo dobrze przybliżone wyniki a te słabsze będą pokazywały wszystkie ekremalne wartości.
Stąd dobry garmin nie pokaże na podsumowaniu sesji max speed 232 a endomondopodobne raczej tak.
Używam topowego garmina Descent MK1 (komputer nurkowy). Poniżej pokazuję ile błędów może złapać podczas jednej sesji:

Jest tam chyba 6 strzałów z czego jeden ocierający się o prędkość światła
Plusem jest to, że mój zegarek wyklucza takie błędy na wyświetlaczu i na bieżąco znam aktualną prędkość.
Przy okazji wspomnę że do celów speedu została stworzona apka na garmina pokazująca max speed za ostatnią minutę, 2 lub 3.
To mega przydatne dla tych co biją sprinterskie rekordy. Po każdym halsie zna się max prędkość ostatniej próby
Nie powstrzymam się przed dygresją pokazującą mój pesel i jak ten świat posunął się do przodu.
Na drugim roku szkoły morskiej (1988) brałem udział w semestralnym badaniu dryfu gps.
Ministerstwo Obrony przekazało dla WSM-ki jeden odbiornik GPS. Zamontowano go na dachu szkoły i w ten sposób mogliśmy być świadkami rewolucji w technologicznym świecie.
To były czasy gdzie na lądzie nikt nie wiedział co to jest pozycja sat i gps. Nikt wówczas nie myślał, że za 30 lat odbiorniki gps będą w każdym telefonie, samochodzie itd.
Badania były niby mega nudne. Żaden asystent na to się nie pisał. Zlecili to studentom.
Trzeba było zapisywać ręcznie pozycje o określonych godzinach i liczyć błąd odczytu pozycji stacjonarnej.
Amerykanie wówczas nie mieli kompletu 24 satelitów na orbicie i fajnie było analizować almanac pozycji i obserwować co aktualnie było nad horyzontem.
Przypomnę, że wówczas USA była jeszcze dozgonnym wrogiem PRL więc na studium wojskowym wyjaśniano nam że robimy to dla chwały Ojczyzny hahaha.
Dodatkową atrakcją było to, że Clinton zakazał sztuczne zakłócanie dopiero w 2000! wcześniej pozycja mogła wahać się do 300m.
Kto by wówczas pomyślał, że amerychańsky system rodem z gwiezdnych wojen (tak nam się wydawało) będzie wspierany przez rosyjskiego konkurenta Glonas i z tego będzie korzystał każdy Kowalski?
A na orbicie będzie jeszcze parę innych systemów z Chin, Europy, Indii i w sumie setki pozycyjnych satelitów.
A tymczasem młodzi oficerowie myślą, że GPS na statkach jest od ery Wikingów
Nie mają pojęcia, że istniała nawigacja morska oparta na ciałach niebieskich, deccach i innych omegach

Nie wiem czy w ogóle wspominają teraz studentom o systemach przed erą GPS.
Możecie sobie wyobrazić na jakiego dziadersa wychodzę jak tłumaczę to nowemu pokoleniu nawigatorów i kajciarzy
